Swoją przygodę z łucznictwem rozpoczęłam 2 lata temu - pisze Marysia, jedna z zawodniczek KS Drukarz. - W zasadzie nie kierowała mną chęć sprawdzenia czy strzelanie z łuku jest tak fantastyczne jak w filmie "Igrzyska Śmierci - Kosogłos" ;-), czy "Robinhoodzie" – chociaż wierzcie mi, byłam świadkiem kilka razy jak strzała wbiła się w strzałę! Nikt też wcześniej nie strzelał u mnie w rodzinie, po prostu postanowiłam spróbować i tak już zostało… można powiedzieć, że się tym zaraziłam.
Ponieważ mieszkam na Grochowie, miałam ułatwione zadanie w wyborze klubu (na terenie Warszawy i województwa mazowieckiego działa ich wiele). KS Drukarz oprócz sekcji piłkarskiej i kajakowej prowadzi również właśnie sekcję łuczniczą. Łucznictwo było dla mnie wcześniej abstrakcją, więc tym bardziej po kilku treningach zainteresowałam się historią sekcji. Postaram się trochę o niej opowiedzieć, ale tak żeby Was nie zanudzić.
Nawet nie wiedziałam, że właśnie z tego klubu wywodzi się Irena Szydłowska, która na Olimpiadzie w Monachium w 1972 roku jako pierwsza polska łuczniczka zdobyła srebrny medal. WÂÂ 1996 roku w Atlancie polska drużyna zdobyła brązowy medal. Iwona Dzięcioł-Marcinkiewicz, która była w tej drużynie również trenowała w KS Drukarz.
W tym roku sekcja łucznicza ma okrągłą rocznicę... to już 50 lat!. Sekcję łuczniczą powołano do życia w roku 1968, dwa lata po oddaniu do dyspozycji RKS "Drukarz" obiektów sportowych przy Parku Skaryszewskim.
Jednak to nie jedyna okrągła rocznica. W tym roku będzie miała miejsce XXXV edycja Memoriału Ireny Szydłowskiej, na który co roku stawia się także wielu zawodników z zagranicy. Przyjeżdżają nawet zawodnicy z Nowej Zelandii!
To tyle historii, teraz może o "moim" łucznictwie. Sama startuję w kategorii Młodzik (a w zasadzie Młodziczka ;-)) czyli to kategoria wiekowa zaraz po dzieciach. Chyba najtrudniejszym okresem jest pierwsze kilka treningów, gdzie nie od razu dostajemy do ręki łuk. Najpierw trzeba poćwiczyć postawę i sposób wypuszczania wirtualnej strzały „na gumie”, takiej rehabilitacyjnej. Robi się to po to aby wyrobić pewne nawyki i zapomnieć o tym co się do tej pory widziało w filmach. Potem dostaje się łuk, tzw. Patyk, na którym oddaje się swoje pierwsze strzały. To właśnie jest chwila gdzie zaczynamy czuć czy chcemy się dalej w to bawić czy nie. Mówię Wam, fajne uczucie jak się „przysunie” pierwszy raz w ścianę zamiast w tarczę. Po około 3 miesiącach jak już rozumiesz o co w tym chodzi, możesz zacząć brać udział w pierwszych lokalnych zawodach, żeby się sprawdzić z innymi zawodnikami. Oczywiście nie jest tak różowo, że będzie się już w pierwszej dziesiątce, ale po roku czasu, jeżeli jest się wytrwałym można już przynosić do domu pierwsze statuetki i medale, a w tym czasie zdążysz przetestować już kilka klubowych łuków o różnym stopniu twardości i z różnymi celownikami. A co znaczy wytrwałość w tym sporcie? … 3 razy w tygodniu jednak wypadałoby się stawić na trening, w domu czasem trzeba potrenować „na gumie” i oczywiście "pompeczki". Jestem raczej drobną dziewczyną i nie uwierzylibyście, ale potrafię zrobić 25 pompek, czym zaskakuję moich rówieśników na WF-ie. Trening , ten właściwy, trwa z reguły 90min i odbywa się albo na torze łuczniczym w Parku Skaryszewskim albo na Sali gimnastycznej w SP60 na Zbaraskiej – w zależności od pory roku.
Na treningach widuję osoby w każdym wieku. Od małych dzieci, aż do starszych osób, chłopców i dziewczyny. W każdej z tych kategorii wiekowej można brać udział w zawodach, a ludzie są mili i przyjaźnie nastawieni. Trenerzy udzielają wszelkich informacji i nikogo nie zostawią bez odpowiedzi. Wystarczy zadzwonić, umówić się, przyjść na jeden z treningów i zobaczyć "jak to jest".
Łucznictwo to wspaniały i elitarny sport, jednak żeby zacząć z nim przygodę nie trzeba mieć "grubego portfela". Dorośli mogą dzięki niemu poprawić kondycję, a dzieci rozwinąć prawidłową postawę i koncentrację. Ktoś kto nie jest orłem w koszykówkę czy piłkę nożną może się okazać mistrzem w łucznictwie J.
W tym roku pierwszy raz wybieram się na obóz zimowy z klubem. Będziemy jeździć na nartach, pływać w basenie i oczywiście... strzelać z Łuku. Jak mi się spodoba to w lato również się wybiorę.
I jeszcze jedna fajna rzecz na koniec... w zeszłym roku uczestniczyłam w bardzo fajnych zawodach, takich terenowych, coś jak "podchody" czy chodzenie „po wskazówkach”. Kilka razy w roku na terenie Warszawy na terenach przy Wiśle, organizowane się zawody „Field”, gdzie chodzi się po tzw. „dżungli” i strzela się do celów, które zlokalizowane są w różnych i zaskakujących miejscach. Super zabawa dla dzieciaków, młodzieży i dorosłych!
Teraz już kończę moją opowieść, bo łucznictwo nie polega na gadaniu ale strzelaniu … prawda? Zapraszam na stronę ksdrukarz.pl – tam znajdziecie wszystkie informacje. Przyjdź do naszej sekcji, może to ty właśnie kiedyś pojedziesz na olimpiadę J.
ÂÂ